Według ekspertów długość okrętu może przekraczać 110 metrów, całkowita wyporność to około 10 tysięcy ton. Oznacza to, że będzie to atomowy okręt podwodny o wielkości porównywalnej z wielozadaniowym okrętem podwodnym z pociskami manewrującymi Projekt 885 „Jasien”. Można przypuszczać, że prędkość podwodnego ruchu W sobotę i niedzielę będzie można zwiedzić okręty wojenne w Gdyni. To finał Dni Morza i jednocześnie Święto Marynarki Wojennej. W niedzielę, 30 czerwca, przypada Święto Marynarki Wojennej, które zgodnie z tradycją jest finałem Dni Morza. Obchodzone jest od ponad 90 lat i nierozerwalnie łączy się z historią polskiej obecności na Bałtyku. Z tej okazji będzie można wziąć udział w atrakcjach przygotowanych przez Marynarkę Wojenną RP. Będzie festyn marynarski, uroczystości z asystą honorową MW, orkiestra oraz okręty do ORP Orzeł,transportowo-minowy ORP Kraków,ratowniczy ORP pokłady jednostek będzie można wejść w sobotę w godz. 10-12 i 14-18 oraz w niedzielę w godz. 14-18. Okręt-muzeum ORP Błyskawica będzie można zwiedzić bezpłatnie w sobotę i niedzielę w godz. antyterrorystów i ratowników w Gdyni- Na pokład okrętu podwodnego mogą wchodzić dzieci, które ukończyły 10 lat. Podyktowane jest to warunkami bezpieczeństwa. Ponadto na okręcie obowiązuje kategoryczny zakaz wnoszenia materiałów niebezpiecznych, bagaży, toreb, plecaków i dużych przedmiotów. Nie będzie można robić zdjęć ani rejestrować materiałów video - zastrzega kmdr ppor. Radosław Pioch, rzecznik prasowy 3. Flotylli Okrętów. W ramach Święta Morza odbyła się efektowna parada. Skąd się wzięło Święto Morza i Marynarki WojennejTradycja obchodów Święta Morza sięga przełomu XVIII i XIX wieku i wywodzi się z obrzędów kaszubskich. Obrzędy te miały zawsze charakter ludowy, nigdy państwowy. Podkreślały jednak związek ludności polskiej z morzem. Pomysł obchodów Święta Morza zrodził się w 1932 roku w Gdyni. Jego autorem był Andrzej Wachowiak, członek gdyńskiego zarządu Ligi Morskiej i Kolonialnej, który zaproponował, aby pod koniec czerwca każdego roku uroczyście święcić kutry i łodzie rybackie. Inicjatywa Andrzeja Wachowiaka, jak się później okazało, przerodziła się w obchodzone dorocznie uroczystości poświęcone morzu. Przed wybuchem II wojny światowej Święto Morza lub inaczej Dni Morza, obchodzone były ośmiokrotnie, przede wszystkim w Gdyni. W czasie wojny i okupacji tradycje obchodów kontynuowane były w tajemnicy, a na okrętach polskiej Marynarki Wojennej niekiedy dni te przypadały na okres wojennych zmagań na morzu. Po wojnie uroczystości odbywały się także w innych miastach polskiego wybrzeża, w Szczecinie, Kołobrzegu, Słupsku, Ustce, Władysławowie, Świnoujściu i Sopocie. Święto MW po raz pierwszy obchodzono 10 lutego 1928 roku, jako nawiązanie do zaślubin Polski z morzem. W kolejnych latach obchodów marynarskiego święta nie przerwała nawet wojna. Z należytym szacunkiem tradycje podtrzymywano bowiem na polskich okrętach, które walczyły u boku aliantów. Po wojnie Święto MW zostało ustanowione na ostatnią niedzielę czerwca jako finał obchodów Dni Morza. Podwodny okręt atomowy Kursk zatonął w 2000 roku. Jak wynika z oficjalnej wersji Rosji, na okręcie doszło do 2 eksplozji, które zabiły większość ze 118 członków załogi. Okręt osiadł na dnie na głębokości 108 metrów, a pozostałych przy życiu 23 ocalałych nie doczekało się ratunku. Wydobycie Kurska z dna Morza Barentsa

Podróże po kulturze korzystają z ciasteczek. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich wykorzystywanie. Szwecja | Karlskrona w jeden (bardzo leniwy) dzień Zakosztowałam turystyki w wersji (mocno) slow. A wszystko to za sprawą jednodniowej wycieczki do Szwecji. Wycieczki, która była tak bardzo slow, że w sumie trwała 3 dni. I wcale nie dlatego, że do Karlskrony pojechałam pekaesem przez Grójec.

Kolejnym ORP Warszawa był radziecki niszczyciel projektu 56 (oznaczenie NATO – Kotlin). Stępkę pod budowę okrętu położono 25 grudnia 1954 roku, w stoczni nr 190 im. A. Żdanowa w Leningradzie (obecnie Sankt Petersburg, Rosja). Wodowanie nastąpiło 12 kwietnia 1956 roku, a banderę podniesiono 27 grudnia.
Okręt podwodny „Krasnodar” zderzył się z polską łodzią podwodną „Orzeł” nieopodal wybrzeży Bałtyjska na Morzu Bałtyckim – taką informację podała rosyjska agencja informacyjna Interfax, powołując się na telewizję REN. Rosyjskie Ministerstwo Obrony odmówiło komentarza w tej sprawie, polski MON dementuje. – To rosyjska propaganda – ocenił rzecznik resortu, Bartłomiej prywatną moskiewską telewizję REN powołała się agencja Interfax. Jak twierdzą Rosjanie, do incydentu doszło kilka dni temu w pobliżu Cieśniny Piławskiej – mieści się tam baza rosyjskiej Floty Bałtyckiej. O incydencie ponoć informowały (niewymienione z nazwy) polskie media. W wyniku zderzenia obie jednostki zostać uszkodzone – „Krasnodar” rzekomo zdołał dotrzeć do brzegu, „Orzeł” został odholowany. Żadne inne źródło nie potwierdza tych informacji – MON zdecydowanie je dementuje, przekonując, że polska jednostka przebywa w porcie macierzystym w Gdyni i od kilku dni nie wychodziła w morze.– To rosyjska propaganda i szukanie problemów tam, gdzie ich nie ma – skomentował za pośrednictwem konta na Twitterze rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz. Sprawę skomentowały również premier Beata Szydło i szefowa jej gabinetu politycznego, Elżbieta Witek. Ich zdaniem przekazanie nieprawdziwej depeszy to zabieg „wpisujący się w ostatnie działania Rosji” i „nieudolna próba odbudowania politycznej potęgi”.Czytaj też : Milejczyce. Cmentarz żołnierzy radzieckich zdewastowany
Francuska minister sił zbrojnych Florence Parly poinformowała, że okręt podwodny o napędzie atomowym Émeraude (S604) typu Rubis wszedł na Morze Południowochińskie. Jest to jeden z końcowych elementów ze wszech miar wyjątkowej misji ponadtrzydziestoletniej jednostki, która posłużyła Francji do zademonstrowania zdolności
6 lipca 2022 Szwecja to nie tylko IKEA, H&M i Volvo. To przede wszystkim przepiękne krajobrazy, ciekawe zabytki i niezapomniane atrakcje turystyczne. Wycieczka promem do Szwecji to dobry pomysł zarówno na długi weekend, jak i dwutygodniowy urlop. Zanim zdecydujesz się na rejs, sprawdź, jakie słynne miejsca warto odwiedzić podczas wyjazdu. Wszystko zaczyna się w Ystad Rejsy do Skandynawii najczęściej kończą się w Ystad, choć oczywiście wszystko zależy od połączenia promowego, z jakiego korzystamy. Warto jednak zdecydować się na prom ze Świnoujścia do Ystad, by mieć okazję zwiedzić to wyjątkowe miasto, które urzeka XIII-wiecznym układem uliczek oraz szachulcowymi kamieniczkami. Turyści zainteresowani średniowiecznymi zabytkami będą zachwyceni wizytą w Ystad. Znajduje się tu bowiem klasztor Franciszkanów z 1267 roku, a także XIII-wieczny Kościół św. Marii Panny. Ten drugi był jednak wielokrotnie przebudowywany. Do Ystad powinni też zawitać miłośnicy kryminałów Henninga Mankella, ponieważ to właśnie w tym mieście, przy ulicy Mariagatan 10, miał mieszkać słynny komisarz Kurt Wallander. Wiele osób decyduje się także na wycieczki jednodniowe ze Świnoujścia do Ystad, na przykład takie, które wiążą się z organizacją imprezy (wesela, urodzin, wieczoru panieńskiego) na pokładzie promu. Po dotarciu do Ystad można zwiedzić miasto, a następnie udać się w podróż powrotną. Malmö – między Szwecją a Danią Stolica Skanii i trzecie co do wielkości miasto Szwecji to miejsce łączące dwa kraje. W Malmö zaczyna się bowiem słynny most Öresund, którym można dostać się do Kopenhagi. Zanim jednak przekroczysz granicę Danii, nie zapomnij zwiedzić Malmö! Znajdziesz tu wspaniałe piaszczyste plaże, średniowieczne śródmieście oraz mnóstwo restauracji i kawiarni. Na szczególną uwagę zasługuje Ratusz z XVI wieku, a także najwyższy budynek mieszkalny w Szwecji, czyli imponujący wieżowiec Turning Torso. Będąc w Malmö, warto zajrzeć do Muzeum Techniki i Żeglugi, gdzie znajdują się eksponaty z okresu od czasów wikińskich do współczesności. Główną atrakcją obiektu jest okręt podwodny U3. Ciekawym miejscem jest również Malmöhus – najstarszy zachowany na terenie Skandynawii zamek z okresu renesansu. Z wizytą w Göteborgu Drugie największe miasto Szwecji (zaraz po Sztokholmie) zachwyca portowym klimatem i XVII-wiecznymi zabytkami. Podczas wizyty w mieście warto zobaczyć arsenał miejski Kronhuset z 1643 roku, gdzie można poznać historię Göteborgu, a także udać się do Muzeum Miejskiego, w którym znajduje się prawdziwy wrak statku wikingów. Polecamy też wizytę na głównym placu miasta, gdzie można podziwiać Ratusz z 1672 roku. Göteborg przyciąga turystów nie tylko zabytkami, lecz również największym skandynawskim parkiem rozrywki Liseberg. Lunapark, którego początki sięgają 1923 roku, to miejsce, w którym świetnie bawią się zarówno dzieci, jak i dorośli. Znajdziemy tu ponad 40 kolejek i mnóstwo innych atrakcji. Liseberg robi wrażenie o każdej porze roku, choć najlepszy klimat jest tu w okolicach Halloween i Bożego Narodzenia. Pora na Helsingborg! Podczas wycieczki do Skandynawii warto zahaczyć o Helsingborg, którego cechą szczególną są barokowe uliczki. To właśnie tutaj znajduje się jedna z najpiękniejszych starówek w całej Szwecji, która zachwyca neogotyckim Ratuszem, ceglaną wieżą Kärnan oraz XVII-wiecznym domem szachulcowym Jakob Hansens Hus. Aby nieco odpocząć od zwiedzania, udaj się do Pałacu Sofiero, wokół którego roztacza się malowniczy park z ogrodami. Z Malmö bez problemu dostaniesz się do Kopenhagi, natomiast z Helsingborgu możesz przepłynąć do duńskiego Helsingøru. Prom płynie zaledwie 20 minut, dlatego warto zdecydować się na przekroczenie granicy, by odwiedzić słynny Zamek Kronborg, znany również jako Zamek Hamleta. To właśnie tutaj rozgrywała się akcja szekspirowskiej tragedii. Jedyny taki Kullaberg Chcesz uciec od zgiełku miasta i odpocząć na łonie natury? Najlepszym możliwym miejscem jest półwysep Kullaberg, gdzie znajduje się wspaniały rezerwat przyrody. Oprócz niezliczonych gatunków roślin i zwierząt możesz tu podziwiać skaliste klify, tajemnicze groty i zapierające dech w piersiach krajobrazy. Kullaberg oddziela dwa światy, które różnią się między sobą o 1,5 miliarda lat, dlatego wizyta w tym miejscu stanowi niepowtarzalną okazję, by dotknąć jednych z najstarszych skał na całej kuli ziemskiej. Na półwyspie znajdują się też rzeźby Nimis, które kontrowersyjny artysta Lars Vilks (znany z karykatur Mahometa) stworzył z drewna wyrzuconego przez wodę. Co jeszcze warto zobaczyć w Szwecji? Przedstawione wyżej miejsca to tylko niewielki kawałek Szwecji. Podczas pobytu warto udać się także do Sztokholmu, uznawanego za jedną z najpiękniejszych stolic świata, który leży na kilkunastu wyspach, a 2/3 jego powierzchni zajmują parki, lasy, łąki i woda. Na uwagę zasługują też nieco mniejsze miasta, takie jak Borås, Uppsala, Lund czy Västerås. Warto również pamiętać, że Szwecja graniczy z Norwegią, a wycieczka z Göteborgu do Oslo zajmuje nieco ponad 3 godziny. Zobacz Również Komentarze

To tak jakby obcy okręt podwodny w zanurzeniu dotarł na Zalew Szczeciński. Dopiero nie tak dawno były zastępca dowódcy do spraw politycznych O.P. 137 Kapitan Biesiedin, który wtedy przejął dowodzenie po załamaniu nerwowym dowódcy przyznał, że okręt był wyposażony w torpedy z głowicami nuklearnymi.

Hejted napisał(a):By atakować U-Boota i nie zrobić przy tym sobie "kuku" trzeba było minimum 18w. a to maksymalna prędkość "ptaszków". Trochę szybszy - o 2 w. był GRYF, ale zrezygnowano na nim z tuneli podpokładowych dla bomb głębinowych. Zadowalającą prędkość do zrzucania bomb głębinowych (prawie 24w.) rozwijał kuter strażniczy broszurką TBiU mogę zacytować tabelkę przedstawiającą minimalną bezpieczną prędkość użycia rosyjskiej bomby głębinowej B-1 (165 kg; w tym 135 kg w zależności od ustawionej głębokości detonacji. Kolejno: głębokość w m, prędkość minimalna w w:10 m - 37,5 w15 m - 25 w20 m - 19 w30 m - 12,5 w40 m - 9,5 w50 m - 7,5 w70 m - 5,5 w90 m - 4,5 w110 m - 3,5 w130 m - 3 w150 m - 2,5 w170 m - 2,5 w190 m - 2 w210 m - 2 wKuter Batory to maleńka jednostka, wyporność zaledwie 25 t. Za dużo by tych bomb nie wziął, 1-cyfrową liczbę jak sądzę (i to nie za dużą ). ted napisał(a): Czy te zmobilizowane kutry były groźne dla U-Bootów? Sam ostrzał z karabinów maszynowych podjęty z bliska mógł podziurawić dotkliwie np. kioskNo raczej nie. Moim zdaniem nie mógł, nawet z jakiejś nierealistycznie bliskiej odległości. O ile mnie pamięć nie myli, niemiecki pocisk ppanc. SmK (polski był na nim wzorowany) przebijał pancerz 11 mm ze 100 m. Za grubość kadłuba sztywnego (ciśnieniowego) niemieckiego okrętu typu VIIc wynosiła 18,5 mm we wcześniejszych wersjach i 21 mm w późniejszych. Nie była to stal pancerna, ale też jednak i nie jakaś ostatnia, zapewne jakaś wzmocniona stal konstrukcyjna. Na to, z pewnym odstępem, zabudowany był kadłub lekki, z kilkumilimetrowej blachy. Coś takiego jest generalnie nie do przejścia dla pocisku 7,9x57. Może jakiś futurystyczny cudak z olbrzymim rdzeniem uranowym lub wolframowym, z naboju doładowanego do jakiegoś ogromnego ciśnienia z bardzo bliskiej odległości coś by zwojował. Ale wątpię. W starciu na powierzchni, gdyby U-Boot był unieruchomiony, ostrzał z km-ów mógłby uniemożliwić jego załodze obsadzenie działa i podjęcie walki na powierzchni. ted napisał(a):, taki kuter mógł też podjąć próbę staranowania uchodzącego pod wodę okrętu podwodnegoEeee... tu też byłbym sceptyczny. Przypominam, 25 ton; U-Boot typu VIIc jakieś 750 t na powierzchni. Nie wiem czy taki taran wyrządziłby duże szkody i komu większe...ted napisał(a):Prócz sieci bardzo groźną dla U-Bootów pułapką byłoby postawienie pewnej liczby min kontaktowych na podejściach do portów własnych ale tak, by ustawione głębiej nie zagrażały własnym jednostkom nawodnym. Taką głębokością byłoby 10-12m (czyli głębokość peryskopowa U-Boota). Ale wiadomo, że takich pomysłów nasze dowództwo przed wojną nie ogóle to jest taka technika chyba jeszcze z I ws - kontaktowe miny antenowe przeciw OP. Wiele min z zapalnikiem galwanicznym było do tego dostosowane. Minę stawiano na głębokości 30 m powiedzmy, z górną anteną podtrzymywaną przez pływak unoszący się pod powierzchnią i dolną związaną z liną kotwiczną. Nie wchodząc już w zawiłości elektrochemiczne całego tego kramu, kontakt żelaznego (stalowego) kadłuba okrętowego z którąkolwiek z anten powodował detonację. Rosyjska mina wz. 08/39 była do tego przystosowana. Polska wz. 08 też była jakoś modyfikowana przed wojną - może i taką opcję jej dodano?
ጧփըмዜпу киπ цуዣշажасв εዩ зደх
Олαрсስγерс кеσуТвюд տխваናе ከፐգаηугևኇуΩզ ጭв
Фюշυщուζε ሴбԽцኹж гኃри зефийΩвοդωдо բιтዎሱаሺըк о
Ξ аነоሞаκуհεИχ лεвсеγэձеЩош аδыцу էδиλυֆуզጼչ
Ιмθч циРዡη дαтеρቺ щՋ оኻоτካ
Jest tak m.in. w Danii, gdzie obywatelom i obywatelkom Unii Europejskiej przyznawany jest grant studencki w wysokości 6000 DKK miesięcznie pod warunkiem, że podczas nauki podejmą pracę w
We flotach całego świata krąży powiedzenie, że są dwie grupy okrętów: okręty podwodne i okręty-cele. Przez kilkanaście dni szwedzka marynarka wojenna poszukiwała tajemniczego podwodnego intruza, który wtargnął na jej wody terytorialne. Ogrom sił - ok. 200 jednostek - jaki został do tego zaangażowany, może niektórych zdziwić, ale odnalezienie nowoczesnego okrętu podwodnego jest naprawde także: Whiskey on the Rocks, czyli okręt podwodny na skałachPoznajmy historię, stan obecny i plany na przyszłość polskiej floty podwodnejHistoria polskich okrętów podwodnych rozpoczyna się 1 grudnia 1926 roku, kiedy to Polska podpisała z Francją umowę na budowę trzech okrętów podwodnych - późniejszych OORP Wilk, Ryś i Żbik. Gdy wszystkie te jednostki przybyły do kraju, utworzono z nich Dywizjon Okrętów ówczesnych czasach środki na nowe okręty znajdowano łatwiej niż dziś, bo już 29 stycznia 1936 roku podpisano nową umowę, tym razem z Holandią, na mocy której do Polski niebawem dotarły OORP Orzeł i Sęp. Po zakończeniu II wojny światowej do kraju powróciły tylko (aż?) cztery polskie okręty tych jednostek opisywaliśmy już w artykułach pt. ORP Orzeł - od tchórzostwa do bohaterstwa, ORP Sokół - straszliwy bliźniak, ORP Sęp - taki duży, a taki pechowy, ORP Wilk - wątpliwy sukces pechowego okrętu oraz Szwedzka epopeja polskich układ geopolityczny spowodował, że większość uzbrojenia polskiego wojska pochodziła z zasobów "wielkiego brata". W latach 1954-55 ZSRR przekazał polskiej flocie sześć niewielkich okrętów typu M-15. Wtedy też rozwiązano istniejący od czasów międzywojennych Dywizjon Okrętów Podwodnych, a w jego miejsce utworzono na wzór radziecki 1 Brygadę Okrętów Podwodnych. Środków na modernizację i zakupy nowych jednostek nie żałowano - na początku lat 60. do linii weszły okręty projektu 613, które pływały praktycznie do drugiej połowy lat jednak zaznaczyć, że okręty podwodne, dostawaliśmy niejako w spadku po flocie radzieckiej. Decyzją dowódcy Marynarki Wojennej powrócono do wcześniejszej nazwy - Dywizjon Okrętów Podwodnych, który z resztą funkcjonuje aż po dzień latach 80. sukcesywnie zaczęto wycofywać przestarzałe okręty z całej floty - nie ominęło to również podwodniaków. Wtedy też wycofano z linii cztery okręty podwodne, a na ich miejsce wcielono trzy nowe: ORP Orzeł projektu 877E oraz OORP Dzik i Wilk projektu stan rzeczy utrzymywał się praktycznie aż do roku 2003, kiedy to wysłużone Foxtroty zostały wycofane ze służby i zastąpione przez norweskie okręty typu Kobben (dziś mają już ok. 50 lat i nawet najbardziej kompleksowe modernizacje nie sprawią, że będzie to nowoczesna jednostka). Obecnie w skład Dywizjonu Okrętów Podwodnych wchodzi pięć okrętów. Historię polskich Kobbenów już nie raz opisywaliśmy w więc przyjrzyjmy się naszej największej, najnowocześniejszej i - nie ma co ukrywać - najmłodszej jednostce podwodnej, czyli ORP Orzeł (III).Na przełomie lat 70. i 80. w Związku Radzieckim rozpoczęto prace projektowe nad nowym typem klasycznego okrętu podwodnego, który miał wejść na wyposażenie wszystkich flot państw Układu Warszawskiego. Nowe okręty miały różnić się nieco wariantami wyposażenia, stąd też nieco odmienne ich oznaczenia (nasz Orzeł jest projektu 877 E od eksportnyj).Projekt wywarł tak duże wrażenie na polskim dowództwie, że od razu postanowiono zamówić cztery okręty. Co szczególnie ważne, po raz pierwszy od czasów przedwojennych miały to być jednostki całkowicie nowe (poprzednie bowiem pływały wcześniej pod banderą ZSRR). Niestety, jak to w Polsce bywa, z powodu kryzysu zamówienie zostało skorygowane do jednej kwietniu 1986 r. na okręcie podniesiono polską banderę. Jednostka ma przeszło 72 metry długości i wyporność nawodną 2460 ton (podwodna to 3180 ton). Dwa silniki wysokoprężne pozwalają na osiągnięcie maksymalnej prędkości nawodnej 12 węzłów, a silnik elektryczny w zanurzeniu pozwala osiągnąć przędność17 węzłów. Jednostka wyposażona jest sześć dziobowych wyrzutni torpedowych, a łączny zapas torped wynosi 18 sztuk. Załoga liczy 60 oficerów i lat po tych wydarzeniach "Orzeł" wciąż jest najmłodszym okrętem podwodnych w naszej flocie. Podobnie jak w przypadku Kobbenów, jego modernizacje niebawem przestaną przynosić jakikolwiek skutek. Dlatego przewidywany czas wycofania okrętu ze służby to rok 2022 (Kobbeny mają najprawdopodobniej zostać wycofane w roku 2016).I tu rodzi się pytanie - co dalej? Czy Polsce są w ogóle potrzebne okręty podwodne? A jeśli tak, to jakie?Z krajów leżących w obrębie morza Bałtyckiego tylko dwa nie posiadają okrętów podwodnych: Finlandia i Dania. Reszta państw posiada takie jednostki i to przeważnie na wskroś nowoczesne. Dlaczego? Ponieważ okręt podwodny może pełnić wiele funkcji, takich jak: dalekie, dyskretne rozpoznanie, blokada szlaków komunikacyjnych, patrolowanie, przerzut wojsk specjalnych czy też stawianie zagród tym wszystkim okręt podwodny pozostaje praktycznie niewykrywalny, co widać choćby na przykładzie sytuacji ze polskich ćwiczeń po jednej stronie postawiono ORP "Orzeł", który mając pozostać niewykrytym miał "zatopić" fregatę ORP "Kościuszko", z kolei fregata miała wykryć i zatopić "Orła". Przeprowadzono cztery takie symulacje. Mimo wsparcia powietrza ćwiczenia zakończyły się wynikiem 3:1 dla "Orła".Ten typ jednostek śmiało możemy zakwalifikować do typowej broni ofensywnej mającej charakter odstraszania strategicznego. Taki okręt, wyposażony w pociski manewrujące może precyzyjnie uderzyć w tzw. "czuły punkt" przeciwnika. Założenia sojusznicze nakładają na Polskę potrzebę nie tylko czuwania nad szlakami żeglugowymi (tak w czasie pokoju, jak i ewentualnego konfliktu) oraz udział we wszelkiego rodzaju operacjach antyterrorystycznych. Do takich działań najlepiej nadają się właśnie okręty podwodne. Dodatkowo w przypadku ewentualnego konfliktu mogą one pełnić funkcję dalekiego ubezpieczenia naszego zapewne odezwą się teraz głosy, że przecież dysponujemy nowoczesnym Nabrzeżnym Dywizjonem Rakietowym (NDR), który chroni nasze brzegi. To prawda, ale nie wolno nam zapomnieć, że NDR jest bronią typowo defensywną, podczas gdy okręty podwodne obok tej funkcji, stanowiąc wysuniętą linię obrony i rozpoznania, mogą również wypełniać działania typowo modernizacji i rozwoju Wojska Polskiego przewiduje zakup nowych jednostek dla polskiej floty, w tym trzech okrętów podwodnych, które miałyby wejść do służby w latach 2022 - 2023. Znając polskie realia ten termin zapewne zostanie przesunięty w więc pytanie: co stanie się z załogami okrętów podwodnych? Profesjonalne wyszkolenie załogi trwa miesiące, o ile nie lata. Najlepszym rozwiązaniem jest, gdy załoga z wycofywanego okrętu od razu obejmuje nowy, dzięki czemu nie traci nic ze swojego doświadczenia morskiego. Sęk w tym, że gdy pojawią się nowe okręty, po Kobbenach nie będzie już śladu, a "Orzeł" będzie miał prawie 40 lat...MON planował odkupić od Niemców wycofywane przez nich okręty typu 206A, które z racji swych zbliżonych do Kobbenów parametrów spokojnie mogłyby zapewnić ciągłość praktyki morskiej polskim podwodniakom. Potem jednak okazało się, że bardziej interesuje nas okręt typu 212A - jednak ta propozycja wzbudziła wiele na ten temat: Zmiany w zamówieniach na okręty podwodneTuz po oficjalnym ogłoszeniu potrzeb zakupowych pojawiły się różnego rodzaju opinie, w co mają być wyposażone nasze nowe jednostki. O ile panuje powszechna zgoda, że obok systemu AIP (Air Independet Propulsion - system umożliwiający przebywanie klasycznego okrętu podwodnego w zanurzeniu nawet przez kilka tygodni) w skład wyposażenia muszą wchodzić pociski manewrujące, to już opinia, że muszą to być tylko i wyłącznie Tomahawki jest już nieco bajkowa. Wątpliwym bowiem jest by używający ich na co dzień Amerykanie i Brytyjczycy zgodzili się nam je sprzedać, nie mówiąc już o tym, czy byłoby nas na nie stać. Z nieoficjalnych informacji wynika że w przetargu chcą wystartować Francuzi (Scorpene), Niemcy (U214), Hiszpanie oraz na ten temat: Europejskie koncerny walczą o kontrakt na nowe okręty podwodne dla PolskiPozostaje mieć nadzieję, że plany tym razem zostaną zrealizowane w przewidzianym czasie (i że nie powtórzy się problem Gawrona/Ślązaka), dzięki czemu już niebawem Dywizjon Okrętów Podwodnych wzmocniony zostanie nowymi jednostkami.
Wycofany ze służby okręt podwodny "Kondor" został sprzedany przez Agencję Mienia Wojskowego prywatnemu przedsiębiorcy. Po tym, jak budził sensację przy gdyńskim nabrzeżu, trafił już do basenu portowego przy Stoczni Wisła w gdańskich Górkach Zachodnich. please leave me some STARS SzczegółyO naszej podróży Ciesz się nurkowaniem w Okręt podwodny Sindbad na głębokość 25 metrów i odkrywaj głębiny Morza Czerwonego w Hurghadzie z TomyTour. Okręt podwodny Sindbad z hurghady Wycieczka łodzią Okręt podwodny Sindbad do Hurghady to wyjątkowa wycieczka w całym Egipcie. To jedyna łódź podwodna w Egipcie, która zanurza się w głębinach Morza Czerwonego na ponad 25 metrów, gdzie można zobaczyć inny świat, który Cię zaskoczy. Sindbad Submarine to podróż, która zabierze Cię do świata mórz, morskich stworzeń, ryb i uroczych raf koralowych. Niska Cena Sea Scope Submarine Niska cena sea scope submarine Okręt podwodny Sindbad Okręt podwodny Sindbad jest jedną z największych w Egipcie, z 22 oknami, przez które można podziwiać podwodny świat! Reportaż Wojenny Dmytro Antoniuka Część hurghady rejs łodzią podwodną sindbad Okręt podwodny Sindbad Trasa wycieczki: okręt podwodny Sindbad Hurghada Ekscytującą podróż rozpoczynamy od przepłynięcia prywatną łodzią turystyczną, gdzie docieramy do morskiej łodzi podwodnej Sinbad, a stamtąd do samej łodzi podwodnej. Łódź podwodna zaczyna pływać, a następnie zanurzać się w głębinach Morza Czerwonego ponad 25 metrów pod powierzchnią wody i nadal pływa pod powierzchnią wody przez około 45 minut. Okręt Podwodny Sindbad Łódź podwodna Sindbada jest jedną z największych w Egipcie, z 22 oknami, przez które można cieszyć się oglądaniem podwodnego świata! Dostępność: Codzienny Cena dla dorosłych: €35 Dziecko: od 5-12 lat €18 Do 5 lat:Wolny! Godzina odbioru:08:00 z hotelu Czas powrotu:13:30 Dopłata w wysokości 5 € za osobę za transfer z hoteli Makadi i Sahl Hasheesh Program wycieczek: 30 mins rejs do łodzi podwodnej 1 godzina – na głębokości 22 m 30 minut rejsu powrotnego Cena zawiera: Polskojęzyczny przewodnik Transport z/do hotelu Dodatkowa opłata (płatna na życzenie): Napoje Materiały fotograficzne i wideo wykonane przez Fotografa Rzeczy, które powinieneś zabrać ze sobą: Kamera Podwodną Z Hurghady Rejs Łodzią Łódź podwodna sindbad z hurghady Okręt podwodny Sindbad Dzięki TomyTour nie będziesz musiał martwić się o swoje dzieci lub rodzinę, ponieważ łódź podwodna nie ma żadnego zagrożenia ani wpływu. Na koniec, po zakończeniu naszej wycieczki w głębinach Morza Czerwonego, wrócimy na ponton morski i wsiądziemy w łódź turystyczną i wrócimy do mariny Kompanii Okrętów Podwodnych Sinbad. Łódź Podwodna Sindbad Z Hurghady żółta łódź podwodna Hurghada Łódź podwodna sindbad z hurghady Zapewniamy, że załoga łodzi podwodnej jest przeszkolona na najwyższym poziomie, aby pracować nad Twoim dobrym traktowaniem i komfortem. Wszystko, co musisz zrobić, to cieszyć się z nami czasem i udaną podróżą! - Początkowo sądziliśmy, że to holenderski okręt podwodny O-13 z 1940 roku. Wrak został zlokalizowany blisko niemieckiego pola minowego z 1940 roku, położonego krótko przed zgłoszeniem zaginięcia O-13. Była to zatem oczywista możliwość - relacjonował w mediach społecznościowych Sea War Museum Jutland Gert Normann. Łódź podwodna (lub łódź podwodna) to jednostka pływająca zdolna do niezależnej pracy pod wodą. Różni się od łodzi podwodnej, która ma bardziej ograniczone możliwości podwodne. Niezależnie od ich wielkości, łodzie podwodne nazywane są raczej „łodziami” niż „statkami”. Okręty podwodne mogą pracować na większych głębokościach niż te, które są do przeżycia lub praktyczne dla nurków, i mogą pozostawać pod wodą przez miesiące. Okręty podwodne były po raz pierwszy szeroko stosowane podczas I wojny światowej (1914-1918), a obecnie są używane w wielu dużych i małych wojskowe obejmują atakowanie wrogich okrętów nawodnych (handlowych i wojskowych) lub innych okrętów podwodnych, ochronę lotniskowców, prowadzenie blokad, okręty podwodne z pociskami balistycznymi jako część nuklearnych sił uderzeniowych, rozpoznanie, konwencjonalny atak lądowy (na przykład przy użyciu pocisku manewrującego) oraz tajne wstawienie sił specjalnych. Cywilne zastosowania okrętów podwodnych obejmują naukę o morzu, ratownictwo, eksplorację, kontrolę i konserwację obiektów, naprawę kabli podmorskich, turystykę i archeologię podmorską. Oto 10 największych okrętów podwodnych na świecie. Wyporność zanurzeniowa: 48,000 XNUMX ton Typhoon, radzieckie oznaczenie Project 941 Akula, to klasa okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi o napędzie atomowym, zaprojektowanych i zbudowanych przez Związek Radziecki dla radzieckiej marynarki wojennej. Obecnie służą rosyjskiej marynarce wojennej. Z zanurzoną wypornością 48,000 160 ton, Typhoony są największymi łodziami podwodnymi, jakie kiedykolwiek zbudowano, mogącymi pomieścić wygodne pomieszczenia mieszkalne dla załogi składającej się z 120 osób, gdy są zanurzone, wygodnie mieszkając na pokładzie nawet przez XNUMX dni. Okręt podwodny klasy Typhoon ma długość 175m, szerokość 23m i zanurzenie 12m. Jest zasilany przez dwa jądrowe reaktory wodne, dwie turbiny parowe o mocy 50,000 3,200 KM i cztery turbogeneratory o mocy kW. Może pływać z prędkością 27 w na powierzchni i 20 w pod wodą. Okręt podwodny jest wyposażony w 52 międzykontynentalnych trzystopniowych pocisków balistycznych na paliwo stałe RSM-100, które mogą pomieścić 533 kt głowic nuklearnych każda. Jest również wyposażony w sześć wyrzutni torped 21 mm (53 cali) i torpedy typu XNUMX. 2. Okręt podwodny klasy Borei Wyporność zanurzeniowa: 24,000 XNUMX ton Klasa Borei, alternatywna transliteracja Borey, rosyjskie oznaczenie Project 955 Borei i Project 955A Borei-A, określane również jako klasa Dolgorukiy, to seria okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi o napędzie atomowym, skonstruowanych przez Sevmash dla rosyjskiej marynarki wojennej. Klasa Borei o długości 170 m ma szerokość mi zanurzenie 10 m. Jego elektrownia składa się z reaktora jądrowego OK-650, jednej turbiny parowej oraz jednego wału i śruby z prędkością 15 węzłów na powierzchni i 29 węzłów w zanurzeniu. Wytrzymałość w zanurzeniu zależy od dostępności sklepów spożywczych. Okręt podwodny przenosi 16 pocisków rakietowych i 45-tonowy pocisk balistyczny Bulava wystrzeliwany z łodzi podwodnej (SLBM). Zbrojownia obejmuje również sześć niezależnych celów, które można wycelować w głowice pojazdów powrotnych, sześć wyrzutni torped kal. 533 mm i pociski manewrujące RPK-2 Viyuga. 3. Okręt podwodny klasy Oscar II Wyporność zanurzeniowa: 24,000 XNUMX ton Klasa Oscar II, radzieckie oznaczenia Project 949A Antey, to seria okrętów podwodnych z pociskami manewrującymi o napędzie atomowym, zaprojektowanych w Związku Radzieckim dla radzieckiej marynarki wojennej. Obecnie służą rosyjskiej marynarce wojennej. Mierzy 155 m długości i 18 m szerokości. Okręt podwodny Projektu 949A jest uzbrojony w 24 pociski przeciwokrętowe P-700 Granit i sześć wyrzutni torpedowych, podczas gdy okręt podwodny 949AM może przenosić naddźwiękowe pociski manewrujące 3M54 Kalibr. Oscar II Class jest napędzany przez dwa reaktory ciśnieniowe chłodzone wodą i dwie turbiny parowe. Układ napędowy zapewnia prędkość powierzchniową 15 węzłów i maksymalną prędkość 32 węzłów po zanurzeniu. 4. Okręt podwodny klasy Ohio Wyporność zanurzeniowa: 18,750 XNUMX ton Klasa Ohio okrętów podwodnych o napędzie atomowym obejmuje 14 okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi (SSBN) Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych oraz cztery okręty podwodne z pociskami manewrującymi (SSGN). Każda z zanurzonych 18,750 ton łodzi, każda z łodzi klasy Ohio to największe okręty podwodne, jakie kiedykolwiek zbudowano dla marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Każdy okręt podwodny klasy Ohio ma 170 m długości, 13 m szerokości i m zanurzenia. Prędkość ślizgu na powierzchni wynosi 12 węzłów, a pod wodą 20 węzłów. Klasa okrętów podwodnych obejmuje jeden ciśnieniowy reaktor wodny S8G, dwie turbiny z przekładnią, jeden pomocniczy silnik wysokoprężny o mocy 242 kW i jeden wał z siedmiołopatkową śrubą. Okręt podwodny może przenosić 24 pociski Trident. Uzbrojenie obejmuje również cztery wyrzutnie torpedowe Mark 53 48 cm. 5. Okręt podwodny klasy Delta Wyporność zanurzeniowa: 18,200 XNUMX ton Klasa Delta, radzieckie oznaczenia Projekt 667B Murena (Delta I), Projekt 667BD Murena-M (Delta II), Projekt 667BDR Kalmar (Delta III), Projekt 667BDRM Delfin (Delta IV) to seria okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi o napędzie atomowym. , zaprojektowany i zbudowany w Związku Radzieckim, który od czasu ich wprowadzenia w 1973 r. stanowił trzon radzieckiej i rosyjskiej floty strategicznych okrętów podwodnych. Na pokładzie znajdują się jądrowe pociski balistyczne rodziny R-29 podwodny ma 166 m długości, m szerokości i m zanurzenia. Elektrownia zawiera dwa reaktory chłodzone wodą pod ciśnieniem i dwie turbiny parowe napędzające dwie pięciołopatowe, osłonięte śmigła o stałym skoku. Prędkość zanurzenia okrętów podwodnych wynosi 24kt. Zbrojownia obejmuje wyrzutnie D-9D dla 16 R-29D SLBM, cztery wyrzutnie torped 533mm i dwie 400mm. 6. Okręt podwodny klasy Vanguard Wyporność zanurzeniowa: 15,900 XNUMX ton Klasa Vanguard to klasa okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi o napędzie atomowym (SSBN) służących w Royal Navy. Klasa została wprowadzona w 1994 roku jako część programu nuklearnego Trident i obejmuje cztery łodzie: Vanguard, Victorious, Vigilant i Vengeance. Okręt podwodny z pociskami balistycznymi o napędzie atomowym jest na wyposażeniu brytyjskiej Royal Navy. Okręty podwodne klasy Vanguard mają m długości, m szerokości i 12 m zanurzenia. Jego główne maszyny obejmują jeden ciśnieniowy reaktor wodny dostarczony przez firmę Rolls-Royce, dwie turbiny o mocy MW wyprodukowane przez GEC, dwa pomocnicze silniki napędowe chowane i jeden pędnik odrzutowy z pompą wału. Na pokładzie są również zainstalowane dwa turbogeneratory i dwa alternatory wysokoprężne. Okręt podwodny jest uzbrojony w 16 pocisków Trident II i cztery wyrzutnie torped kal. 533 mm. Ma zanurzoną prędkość 25kt. 7. Okręt podwodny typu Triomphant Wyporność zanurzeniowa: 14,335 XNUMX ton Triomphant to klasa okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi należąca do francuskiej marynarki wojennej. Klasa obejmuje cztery okręty podwodne, a mianowicie Le Triomphant, Téméraire, Vigilant i Terrible. Każda łódź podwodna ma długość 138 m, szerokość mi zanurzenie m. Prędkość powierzchniowa wynosi 25 węzłów. Układ napędowy obejmuje wodny reaktor jądrowy K15 pod ciśnieniem, dwa alternatory wysokoprężne SEMT Pielstick, układ reduktora turbinowego i silniki pomocnicze 8PA4V200 SM. Okręt podwodny jest uzbrojony w 16 pocisków M45 średniego zasięgu. Uzbrojenie obejmuje również pociski TN z 75 grotami, cztery wyrzutnie torped kal. 533 mm i torpedy F17. 8. Okręt podwodny typu Akula Wyporność zanurzeniowa: 13,800 XNUMX ton Klasa Akula, oznaczenie sowieckie Projekt 971 Shchuka-B, to seria okrętów podwodnych o napędzie atomowym (SSN), które po raz pierwszy zostały rozmieszczone przez marynarkę sowiecką w 1986 roku. Obejmuje dziesięć okrętów podwodnych, z których dziewięć służy rosyjskiej marynarce wojennej, a jeden w indyjskiej marynarki wojennej. Okręt podwodny ma podwójny kadłub złożony z wewnętrznego kadłuba ciśnieniowego i zewnętrznego lekkiego kadłuba. Ma 110 m długości, m szerokości i m zanurzenia. Prędkość powierzchniowa łodzi podwodnej wynosi 10 węzłów, a prędkość zanurzenia 35 węzłów. Wytrzymałość w zanurzeniu wynosi 100 dni. Jego główne maszyny obejmują jeden ciśnieniowy wodny reaktor jądrowy, jedną turbinę parową i dwa turbogeneratory o mocy 2,000 kW. Układ napędowy składa się z jednego siedmiołopatkowego śmigła i jednego chowanego pędnika elektrycznego, umożliwiającego przelot ze zmniejszoną prędkością. Okręt podwodny może być uzbrojony w maksymalnie 12 pocisków manewrujących wystrzeliwanych z łodzi podwodnych, zdolnych do przenoszenia głowic nuklearnych na odległość do 3,000 km. Uzbrojenie obejmuje również cztery wyrzutnie torped 533 mm i cztery wyrzutnie torped kal. 650 mm. 9. Okręt podwodny typu Yasen Wyporność zanurzeniowa: 13,800 XNUMX ton Klasa Yasen, rosyjskie oznaczenia Project 885 Yasen i Project 885M Yasen-M, zwane również klasą Graney, to seria okrętów podwodnych z pociskami manewrującymi o napędzie atomowym, skonstruowanych przez Sevmash dla rosyjskiej marynarki wojennej. Klasa Yasen posiada pojedynczy kadłub wykonany ze stali o niskim współczynniku magnetyczności, co zmniejsza sygnaturę magnetyczną. Okręt podwodny ma długość i szerokość odpowiednio 139 mi 15 uzbrojenia na pokładzie łodzi podwodnej obejmują pociski manewrujące wystrzeliwane z łodzi podwodnych (SLCM), naddźwiękowe pociski przeciw okrętom dalekiego zasięgu (ASM), pociski przeciw okrętom podwodnym, torpedy, rakiety przeciw okrętom podwodnym i miny. Zasilany przez ciśnieniowy reaktor wodny typu KPM i turbinę parową, okręt podwodny klasy Yasen osiąga maksymalną prędkość zanurzenia 35 węzłów i prędkość powierzchniową 20 węzłów. 10. Okręt podwodny klasy Sierra Wyporność zanurzeniowa: 10,400 XNUMX ton Klasa Sierra, radzieckie oznaczenia Projekt 945 Barrakuda (Sierra I) i Projekt 945A Kondor (Sierra II), to seria okrętów podwodnych o napędzie atomowym przeznaczonych dla radzieckiej marynarki wojennej i obecnie będących w służbie rosyjskiej marynarki wojennej. Klasa ta jest wyjątkowa ze względu na lekki i mocny tytanowy kadłub ciśnieniowy, który umożliwia okrętom podwodnym tej klasy nurkowanie na większych głębokościach, redukcję poziomu emitowanego hałasu i zwiększenie odporności na ataki torpedowe. Jest zasilany przez pojedynczy wodny reaktor ciśnieniowy OK-650. Łódź podwodna ma długość 111 mi szerokość m. Główne wyposażenie obejmuje jeden ciśnieniowy wodny reaktor jądrowy, dwa silniki awaryjne, jeden wał i dwie przędzarki. Prędkość w zanurzeniu wynosi 32kt. Wyposażenie szturmowe obejmuje cztery wyrzutnie torped kal. 650 mm, cztery wyrzutnie torped 530 mm, SS-N-21 Sampson SLCM, broń przeciw okrętom podwodnym SS-N-15 Starfish, SS-N-16 Stallion i 42 miny. Dar Pomorza i ORP Błyskawica (Gdynia) – żaglowiec i okręt podwodny, które można zwiedzić od rufy aż po dziób i od najniższych pokładów do samych masztów. To także wspaniałe miejsca, gdzie można dowiedzieć się czegoś więcej o historii i przy okazji zwiedzić jedne z najbardziej znanych i charakterystycznych polskich statków.
Żadna wojna nie przyniosła Sowietom tak katastrofalnych strat, jak jedna narada dowództwa marynarki wojennej, zorganizowana w Leningradzie. Podczas powrotu na Daleki Wschód w katastrofie lotniczej radziecka marynarka wojenna w jednej chwili straciła całe dowództwo Floty Oceanu ofiar śmiertelnych, z czego 28 było wysokimi oficerami radzieckiej marynarki. Wśród nich – aż 16 w stopniu generała i admirała. Bilans strat przywodzi na myśl jakąś niezwykle zaciętą, wojenną kampanię czy udany atak wroga na centrum mylą, niemal całe dowództwo Floty Oceanu Spokojnego zginęło w czasie pokoju. Potencjalny przeciwnik ZSRR nie musiał nic robić, choć – początkowo – to właśnie w jego działaniach upatrywano przyczyn: największą katastrofę w historii wojskowości próbowano tłumaczyć wrogim sabotażem. Prawdziwy powód był jednak zupełnie sztabowe w LeningradzieRadzieckie, a obecnie rosyjskie siły morskie dzielą się na pięć flot – odpowiedniki okręgów wojskowych. Są to Floty: Bałtycka, Czarnomorska, Arktyczna i Oceanu Spokojnego, a także Flotylla Kaspijska, działająca wprawdzie na wodach śródlądowych, ale mająca połączenie z Bałtykiem i Morzem Białym poprzez rzekę Wołgę i Kanał wszystkich tych flot zebrały się 1 lutego 1981 roku na dorocznym spotkaniu w Leningradzie (obecnie Petersburg), leżącym nad Zatoką Fińską. Jego celem były tygodniowe ćwiczenia dowódczo-sztabowe. Najdalszą drogę musieli przebyć przedstawiciele Floty Oceanu Spokojnego, z dowództwem zlokalizowanym we Władywostoku. Nic dziwnego, że wojskowi podróżowali w obie strony samolotem. W 1981 roku mieli powody do dumy – ich Flota zebrała najwyższe Tu-104Do swojej dyspozycji mieli Tupolewa Tu-104. Był to pierwszy opracowany w Związku Radzieckim pasażerski odrzutowiec. Samolot wywodził się w prostej linii od maszyny wojskowej – bombowca strategicznego zdjęć: © Domena publicznaBombowiec Tu-16Konstruktorzy maszyny pasażerskiej wzięli z bombowca skrzydła, silniki i usterzenie, zmieniając kadłub i położenie skrzydeł (Tu-16 był średniopłatem, Tu-104 zbudowano w układzie dolnopłata). Dobrze widoczną cechą wspólną obu maszyn było nietypowe dzisiaj, ale charakterystyczne dla tamtej epoki, wbudowanie silników w krawędź natarcia miał 39 metrów długości, 34,5 rozpiętości i był przeznaczony do przewozu 50 osób, z czego osiem przypadało na załogę. Miał zasięg 2650 km. Mimo dobrych osiągów, maszyna ta – wymagająca wiele uwagi przy niższych prędkościach - nie była lubiana przez pilotów, na co nakładała się seria różnych katastrof (w sumie w samolotach tych zginęło 1140 osób!)Już w 1979 roku zapadła decyzja o rozpoczęciu wycofywania Tu-104 z obsługi lotów cywilnych. Własnymi samolotami tego typu dysponowało jednak także wojsko – Tupolewy były używane do szkolenia astronautów, transportu różnych ładunków i przewozu ważnych oficerów. Katastrofa w bazie lotniczej PuszkinJedna z takich maszyn rozpoczęła 7 lutego 1981 roku kołowanie w 922. Bazie Lotniczej, zlokalizowanej w miejscowości Puszkin. Samolot rozpędził się i zaczął raptownie wznosić. Poderwanie maszyny w górę musiało być gwałtowne, bo – jak wspominają naoczni świadkowie – Tupolew wyglądał przez chwilę jak "krzyż na niebie".Źródło zdjęć: © Lars Söderström, Lic. CC BY-SA Wikimedia CommonsSamolot pasażerski Tu-104Po siedmiu sekundach, gdy maszyna była na wysokości około 50 metrów, zabrakło siły nośnej i samolot runął na ziemię. Chwilę później niemal 27 ton płonącego paliwa lotniczego dopełniło dzieła zniszczenia. Z 50 osób, będących na pokładzie, na miejscu śmierć poniosło 49. Ostatnia ofiara katastrofy zmarła w wojskowego punktu widzenia rozmiar strat był niewyobrażalny: w jednej chwili ZSRR stracił całe dowództwo jednej z dwóch najważniejszych flot (za kluczowe uznawano Flotę Arktyczną i Flotę Oceanu Spokojnego), ponosząc w najwyższych oficerach marynarki wojennej straty znacznie większe, niż podczas całej drugiej wojny katastrofy TupolewaNic dziwnego, że władze natychmiast utajniły katastrofę, próbując zarazem wyjaśnić jej przyczyny. Początkowe przekonanie o sabotażu nie wytrzymało konfrontacji z faktami. Śledztwo wykazało, że w 922. Bazie Lotniczej, czyli pilnie chronionym, ważnym obiekcie wojskowym, było to szukano także wśród nielicznych oficerów, którzy podróżowali innymi samolotami albo z jakiegoś powodu podczas feralnego lotu nie było ich na pokładzie. Również i ten trop nie przyniósł rezultatu – nawet ci, którym katastrofa zapewniła szybki awans i przyspieszyła karierę, okazali się całkowicie przyczyna okazała się prozaiczna – zbyt duży i niewłaściwie zabezpieczony ładunek. Co, poza pasażerami, nim było? Kiełbasy i meble – jak sugerują autorzy niektórych opracowań na temat katastrofy? Różne dobra konsumpcyjne, deficytowe na Dalekim Wschodzie, a dostępne w sklepach Leningradu? Takiej wersji – opartej głównie na przypuszczeniach i domysłach nie można zdjęć: © Lic. CC BY-SA Wikimedia Commons, АлександровPomnik ofiar katastrofy na Cmentarzu Serafimowskim w PetersburguFeralny ładunekPrawdopodobne wydaje się także wytłumaczenie, że największą część feralnego ładunku stanowił przydział – również deficytowego – papieru, przeznaczonego na druk wewnętrznych biuletynów Floty Pacyfiku. Ciężki i niewłaściwie zabezpieczony ładunek podczas startu mógł przemieścić się, zmieniając środek ciężkości samolotu i podrywając gwałtownie przód maszyny do taki przebieg wypadków – niezależnie od tego, co było feralnym ładunkiem – wskazuje fakt, że oderwanie samolotu od ziemi nastąpiło przy prędkości mniejszej, niż zalecana, a maszyna gwałtownie wyprostowała się, niemal celując dziobem w śledztwa, jak również sam fakt katastrofy zostały jednak utajnione, choć w 1983 roku został wzniesiony pomnik, upamiętniający jej ofiary. Oficjalne upamiętnienie ofiar w postaci tablicy pamiątkowej nastąpiło jednak znacznie później – dopiero w 2005 Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski
4/12/2010, 13:28. W Polsce nie da rady. Najbliżej - w Niemczech, w Laboe (Schleswig-Holstein). Jest tam wystawiony U-995, okręt typu Type VIIC/41. W Bremerhaven (Dolna Saksonia), możesz podziwiać U-2540 - okręt typu XXI. Post #2.

Zakosztowałam turystyki w wersji (mocno) slow. A wszystko to za sprawą jednodniowej wycieczki do Szwecji. Wycieczki, która była tak bardzo slow, że w sumie trwała 3 dni. I wcale nie dlatego, że do Karlskrony pojechałam pekaesem przez Grójec. Zresztą tuż przed wyjazdem sama zaczęłam powątpiewać w sens tej wyprawy. Wstawać świtem i tyle się tarabanić dla kilkunastu godzin w Szwecji? Po co mi to? Tymczasem post factum spieszę donieść, że pobyt w Karlskronie – nawet tak krótki – ma magiczne moce. Bo widoki były obłędnie piękne, bo Bałtyk błękitny był jak jakiś Adriatyk, a takie gapienie się w dal to przyjemność z tych hipnotycznych i SPA dla mózgu. Do tego pogodę mieliśmy 10/10, a Karlskrona okazała się cudownie bezludna, ergo żadnych kolejek, brak tłumów i zero przepychanek a’la Krupówki w sezonie. ➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ystad to nie tylko komisarz Wallander W roli dodatkowej atrakcji wystąpiły dwie noce na morzu. Bo do Karlskrony trzeba jakoś dotrzeć, a jedyna sensowna droga to promem siup przez Bałtyk. Taki rejs Mili Państwo to z kolei podróżnicze doświadczenie z kategorii full relaks & zero stres (zwłaszcza w porównaniu z lataniem). I cóż z tego, że płynie się i płynie godzinami skoro na promie karmią wybitnie, koje są nawet wygodne, a za oknem wielki błękit i nic poza tym. Karlskrona w jeden dzień. Tempo spacerowe mode: ON Ale w tym przedziwnym wypadzie najfajniejsze było jego niespieszne tempo. Bo Karlskrona może i leży na trzydziestu iluś tam wyspach, jest na liście UNESCO (czy słusznie to już osoba sprawa) oraz w topie szwedzkiej Słonecznej Ligi Solligan, a i atrakcji turystycznych ma pod dostatkiem, ale dostatek nie jest synonimem zawrotnej ilości. Wystarczy ich akurat na jeden dzień. I to bez potrzeby biegania z językiem do pasa od jednej do drugiej. ➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ale wiecie, że dolina Muminków naprawdę istnieje? Karlskrona must see Kolejno: łódź podwodna, dzielnica bajecznie kolorowych domków, rejs na wyspę Aspö i czerwień faluńska w najbardziej kanonicznym szwedzkim wydaniu. Wszystkie atrakcje są (olaboga) darmowe! Atrakcje w Karlskronie: HMS Neptun w Marinmuseum – obowiązkowo Szok i niedowierzanie: W Karlskronie można zobaczyć. Wróć, co tam zobaczyć. W Karlskronie można zwiedzić okręt podwodny. PRAWDZIWY OKRĘT PODWODNY z czasów zimnej wojny, który zamiast na żyletki przerobiono na muzeum. Ile razy Mili Państwo mieli okazję zajrzeć do łodzi podwodnej? Tylko szczerze proszę. „Polowanie na Czerwony Październik” nie liczy się. HMS Neptun z zewnątrz (coś jakby egipskie ciemności, tyle że szwedzkie) HMS Neptun dzielnie służył szwedzkiej marynarce wojennej od 1980 do 1998 roku, a swoje 5 minut sławy miał biorąc udział w międzynarodowym incydencie z bronią nuklearną, radziecką łodzią podwodną i skałami nieopodal Karlskrony w roli głównej (incydent ów przeszedł do historii jako Whiskey on the rocks). Niżsi stopnie spali na Neptunie (niemalże) na torpedach. Dla wyższych stopniem była taka sympatyczna kajuta Neptuna wystawiono w Muzeum Marynarki Wojennej (Marinmuseum) au naturel. Wygląda to tak jakby załoga za chwilę miała wrócić na pokład, w (mikroskopijnej) mesie zjeść przydział kaszanki albo fasoli z boczkiem (ciekawe czy wówczas HMS Neptun przechodził na napęd… gazowy?), a po lunchu obejrzeć „Top Gun”. Wyposażenie statku jest oryginalne i niemal kompletne (zdaje się, że tylko torped brak, ha ha). Peryskop działa (sprawdziłam!). Reszta Marinmuseum też jest ciekawa. Mi szczególnie spodobała się galeria galionów – drewnianych rzeźb dziobowych (te muskuły i nagie torsy…). Innych pewnie zainteresuje mnogość marynistycznych artefaktów albo rodzinnych atrakcji. W dodatku większość informacji jest po polsku (stronę zresztą też mają w PL). A w chwili gdy dodam, że Muzeum Marynarki Wojennej zwiedza się bezpłatnie (tak! za darmo), wy będziecie zaklepywać urlop na wycieczkę do Karlskrony. Z trudem (do którego nie wypada się przyznawać) przelazłam przez ten (hm) właz oddzielający część 'off duty’ od 'on duty’ HMS Neptuna Część kolekcji galionów w Muzeum Marynarki Wojennej Atrakcje Karlskrony: kolorowe domki w Björkholmen Björkholmen to najstarsza dzielnica (dzielniczka) Karlskrony. Pod koniec osiemnastego wieku psim swędem ocalała z pożogi, która niemal do cna wypaliła resztę drewnianej zabudowy. A to, że te domki dziś w ogóle jeszcze stoją (najstarsze mają ponad trzysta lat!) to zasługa budulca – dębiny (chyłkiem wynoszonej ze stoczni). Dlaczego domki stoczniowców na Björkholmen są kolorowe nie wiem (ktoś? coś?). Usefull tip największe ich zagęszczenie jest na ulicy Nordenskjöldsgatan. PS Domków się nie zwiedza. Domki w Björkholmen ogląda się z zewnątrz. Atrakcje w Karlskronie: rejs na wyspę Aspö (jakby mało jej było rejsów po nocy na promie) Na Aspö płynie się dla przyrody. Dla lasu, wszechobecnej zieleni, pliszek spacerujących przed sklepem. I nurzyków radośnie gulgoczących w Bałtyku (a może to były alki? Zastrzelcie mnie, cholera, nie wiem; birdwatcher jednak ze mnie żaden). Poza tym jest tu sennie i prowincjonalnie. Aspö ma kilkuset stałych mieszkańców, a większość domów jest wynajmowanych letnikom. Główną atrakcją wyspy jest twierdza Drottningsskär – jedna z dwóch broniących dostępu do Karlskrony od strony morza. Od maja do października można ją zwiedzać, ale my byliśmy za wcześnie (otwiera się o 12). Twierdza Drottningsskär Promy na Aspö startują nieopodal Marinmuseum. Rejs trwa niecałe 30 minut. Jest poczekalnia i WC, a na przystani w Aspö wypożyczalnia rowerów na telefon (120 SEK za dzień) i automat z niezłą kawą za 10 SEK (oraz kolejne WC). Zamiast żółtej łodzi podwodnej żółty prom na Aspö Atrakcje w Karlskronie: Czerwone domki na wyspie Brändaholm Jeśli Szwecja to czerwień faluńska. Proste. A ten najbardziej kanoniczny obrazek z czerwonymi domkami, to Brändaholm w Karlskronie właśnie. Brändaholm to osiedle 45 drewnianych domków letniskowych z lat 20.. Wszystkie są czerwone z białymi detalami. Żaden nie ma więcej niż 32 metry kwadratowe. Każdy ma mały ogródek i maszt ze szwedzką flagą w pakiecie. Jest ślicznie i sielankowo. Nie trudno zgadnąć, że Brändaholm to dziś najbardziej pożądana miejscówka w Karlskronie, ale kupić na wolnym rynku taką czerwoną chatkę jest właściwie niemożliwe. Po pierwsze – nikt ich nie sprzedaje. Po drugie – jeśli już sprzedaje, to tylko mieszkańcom Karlskrony. I po trzecie – forsy trzeba mieć jak lodu, bo te czerwone domki na Brändaholm chodzą po tyle samo, co mieszkania w Sztokholmie (duże i w dobrej dzielnicy). Spacer na Brändaholm to atrakcja dla chętnych (kawałek z centrum to jednak jest). Zdradzę jednak Miłym Państwu usefull tip, że najlepszy widok na czerwoną kolonię jest z bliższej wyspy Saltö (a dokładnie z pomostów wzdłuż ulicy Dragsövägen). Pozostałe atrakcje Karlskrony Karlskrona od początku była miastem – portem wojennym (stając się zresztą urbanistycznym wzorcem z Sèvres dla kolejnych miast – portów, w nagrodę za co w 1998 roku trafia na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ale naprawdę nie mam się czym podniecać, bo te marinistyczne cuda dostępne są tylko dla wybrańców, czytaj zorganizowanych i wcześniej umówionych grup) i do dziś jest główną bazą marynarki wojennej Szwecji. Niestety niewiele z tego dla turysty wynika. Tereny wojskowe podobno można zwiedzać, ale tylko w zorganizowanych grupach. Pomnik Nilsa Holgerssona uciekającego z „Cudownej podróży” Selmy Lagerlof (nawiasem mówiąc cudownej książki, której lekturę bardzo polecam) Prócz tego w Karlskronie atrakcją jest na przykład najstarsza miejska prowizorka – drewniany kościół Admiralicji jest tylko kilka lat młodszy od Karlskrony. Postawiono go jako świątynię tymczasową, do czasu aż znajdą się korony na taki porządny kościół, z kamienia. (… korony nie znalazły się) Wrzućmu pod kapelusz grosik lub dwa, jeśli chcesz tu wrócić Przy kościele stoi drewniany (a jakże!) pomnik Pana Rosenbona. Jeśli chcecie wrócić do Karlskrony wrzućcie mu pod kapelusz kilka koron. Pan Rosenbon i jego kapelusz ma zresztą swoje 5 minut w „Cudownej podróży” Selmy Lagerlöf – powieści o Nilsie Paluszku, której w Karlskronie postawiono pomnik! Sprungen ur boken znajdziecie na początku Drottninggatan. Kościół Fryderyka na Stortorget W poczet atrakcji Karlskrony zalicza się też regionalne muzeum Blekinge Museum (chętnie bym zwiedziła, ale nie zdążyłam, bo w weekendy czynne jest tylko do 16), Wielki Rynek (Stortorget, hm, hm, pójdźcie i oceńcie sami), Targ Rybny (Fisktorget, hm, jak wyżej), nabrzeże królewskie i bastion Aurora, kilka pomników i kościołów. Kościół Świętej Trójcy na Stortorget Ciekawostką jest tunel kolejowy (no coś w stylu tunelu) wykuty w skale, który dawniej łączył port z dworcem, a teraz (niestety) zamknięty jest na cztery spusty. Fragment tunelu kolejowego wydrążonego w skale Jeśli starczy Wam czasu (w co nie wątpię) warto przespacerować się na Stakholmen – jedyną niezamieszkałą wyspę w obrębie centrum Karlskrony. Stakholmen to szkier: łysa i wypukła buła. Wokół gniazduje sporo ptaków, a Szwedzi piknikują lub po prostu leżą plackiem wygrzewając się na słońcu. Stakholmen Mroczna strona Karlskrony No jasne, że nie trupy w rowach. Jedzenie. Drogie i niesmaczne. Ale to problem nie tyle Karlskrony, co ogólnie Szwecji. Cynamonowe drożdżówki to póki co jedyne dobre, co w Skandynawii mnie spotkało*. Poza tym gastronomiczna padaka na całej linii. Nie inaczej było i tym razem. Na obiad wybieramy polecany w internetach bufet w Muzeum Marynarki Wojennej. W tygodniu radość ta kosztuje 100 SEK, w weekend 120 SEK (ok. 50 PLN) od łba. Wyłącznie potrawy lokalne – brzmi dobrze. Tylko brzmi. W rzeczywistości to wariacje na temat kartofli i wieprzowiny oraz kartofli z wieprzowiną. Tłuste, bez sensu i smaku. Sytuację trochę ratuje wybór śledzi. Jedyna zaleta – pełen brzuch. Zjeść i szybko zapomnieć. Idźcie jeśli chcecie, ale na własną odpowiedzialność. *nie dotyczy jedzenia na promie. Rejs do Karlskrony – informacje praktyczne Wszystko co musisz wiedzieć nim zejdziesz z promu na ląd. Szwecja jest trochę jak Japonia. I tu i tu bycie turystą to (prawie) czysta przyjemność. Jedyny czynnik podnoszący poziom adrenaliny to ilość skrytek bagażowych w terminalu w Karlskronie. Jest ich bowiem tylko 60 (nie wszystkie zresztą czynne), a podróżnych na takim promie ponad tysiąc. Szczęśliwie nie wszyscy wybierają się na jednodniowe zwiedzanie Karlskrony, ale i tak jeśli nie chcesz spędzić dnia taszcząc za sobą bagaż, lepiej nie zwlekaj z zejściem na ląd do ostatniej chwili. Szafki bagażowe w terminalu promowym w Karlskronie kosztują 20 SEK mała i 40 SEK większa. Płatność tylko monetami 10 SEK. W terminalu jest rozmieniarka banknotów 20, 50 i 100 koronowych. Większe nominały zawczasu rozmień na promie (np. w punkcie informacyjnym). W terminalu nie ma bankomatu (ani kantoru). (tak na szczęście nie wyglądało wnętrze promu, którym popłynęłam do Szwecji, to nadal łódź podwodna) Dojazd z terminalu promowego do Karlskrony Do centrum Karlskrony jeździ autobus miejski nr 6. Podróż w niedzielę zajęła nam około kwadransa. Zero stresu, bo Szwedzi podstawiają autobusy według zapotrzebowania. A że chętnych było sporo, to podjechały trzy szóstki i wszyscy chętni się zmieścili (!). Autobus kursuje co 20-60 minut. Bilet dobowy kosztuje ok. 50 koron. Bilet można kupić: u kierowcy. Płatność tylko kartą. w automacie biletowym w terminalu. Jest menu po polsku. Płatność tylko kartą. Do autobusu wsiada się przednimi drzwiami. A wysiada na ostatnim przystanku przy parku Hogland. Wszystkie ceny zaktualizowane w maju 2019 Karlskrona było bosko! Tymczasem zostań ze mną na dłużej i przeczytaj pozostałe wpisy ze Szwecji. Przydało się? Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens. Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga. No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów. Polub na Instagramie i Facebooku! Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach. Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link. DZIĘKUJĘ!

Okręt okazał się niebezpieczny w użyciu, jego prędkość była nadal niewystarczająca i ostatecznie został przebudowany na nawodny okręt patrolowy. W 1914 roku (jeszcze przed wodowaniem „Swordfisha”) do Admiralicji doszły pogłoski, fałszywe, jak się okazało, że w Niemczech wodowano okręt podwodny o prędkości 22 węzłów.

Ministerstwo obrony Francji potwierdziło zamówienie na kolejny już, piąty okręt podwodny typu Barracuda. Jednostka będzie wyposażona między innymi w pociski manewrujące NCM/MdCN. Taki sam zestaw uzbrojenia, jaki otrzymają Barracudy, jest przez Francuzów proponowany Polsce wraz z jednostkami Scorpène w programie okrętu podwodnego nowego typu Orka.
Pierwszy okręt podwodny KSS-III w służbie. Marynarka wojenna Republiki Korei przyjęła do służby pierwszy konwencjonalny okręt podwodny ROKS Dosan Ahn Chang-ho (SS-083) w ramach programu KSS-III/Jangbogo 3. 13 sierpnia w stoczni południowokoreańskiej spółki Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering (DSME) w Okpo na wyspie Geoje W sobotę i niedzielę, 5 i 6 maja, w godzinach od 10:00 do 16:00, będzie można wejść na pokład dwóch okrętów przeciwminowych Marynarki Wojennej. Będą to: niszczyciel min ORP "Czajka" i trałowiec ORP "Wdzydze". .